O ślepych punktach w biznesie

Prowadzenie firmy przypomina czasem jazdę samochodem po dobrze znanej trasie. Znasz każdy zakręt, każdy znak, każdy skrót. Czujesz się pewnie, bo robisz to od lat. I właśnie wtedy pojawia się ryzyko – zaczynasz ignorować detale. Nie zauważasz nowych dziur w asfalcie, zmian w organizacji ruchu, a czasem nawet… samochodu, który nagle znalazł się w Twoim martwym polu.

Z firmami jest podobnie. Przedsiębiorcy, którzy każdego dnia walczą o klientów, realizują projekty i gaszą pożary, bardzo często nie dostrzegają problemów we własnym biznesie. Co ciekawe, inni widzą je od razu. To trochę tak, jakby kierowca obok krzyknął: „Uważaj, masz auto po prawej!”.

I właśnie o tych ślepych punktach w biznesie chcę Ci dzisiaj opowiedzieć.

Ślepe punkty przedsiębiorcy

Każdy właściciel firmy ma swoje mocne strony. Jeden świetnie sprzedaje, inny doskonale liczy, kolejny ma wizję rozwoju produktu. Ale każda z tych perspektyw jest jednocześnie ograniczeniem. Skupiasz się na tym, co umiesz, a nie widzisz tego, co kuleje.

Znam właściciela firmy handlowej, który z dumą opowiadał o świetnych wynikach sprzedaży. Liczby faktycznie wyglądały imponująco. Dopiero kiedy zaczęliśmy analizować koszty, okazało się, że każda transakcja przynosiła firmie… stratę. Skupienie na jednym wskaźniku przesłoniło mu całą resztę obrazu.

To właśnie ślepy punkt – miejsce, którego sam nie widzisz, choć ma bezpośredni wpływ na przyszłość Twojej firmy.

Organizacja pracy – chaos, którego nie widać

Innym typowym ślepym punktem jest organizacja pracy. Z zewnątrz firma wygląda na dobrze zorganizowaną. Każdy coś robi, projekty się toczą, klienci otrzymują produkty. Ale wystarczy wejść głębiej, żeby zobaczyć, ile czasu marnuje się na niepotrzebne spotkania, podwójne wpisywanie danych, szukanie dokumentów czy wymianę dziesiątek maili.

Ludzie w firmie często nie zdają sobie sprawy, że ich codzienne nawyki generują straty. To trochę jak z cieknącym kranem – przyzwyczajasz się, że kapie, aż w końcu dostajesz rachunek za wodę, który zwala z nóg.

Tu właśnie technologia bywa nieocenionym wsparciem. Proste wdrożenie narzędzi do zarządzania projektami czy automatyzacji powtarzalnych zadań potrafi uwolnić dziesiątki godzin miesięcznie. Ale żeby to zobaczyć, najpierw trzeba zdać sobie sprawę, że problem istnieje.

Kiedy emocje zasłaniają fakty

Kolejny ślepy punkt to emocje. Każdy przedsiębiorca wkłada w firmę serce. Buduje ją latami, walczy o każdy kontrakt, cieszy się z sukcesów. Ale właśnie to emocjonalne zaangażowanie sprawia, że trudniej dostrzec błędy.

Przykład? Firma, która kurczowo trzyma się produktu, w który właściciel wierzy, choć rynek już dawno poszedł w innym kierunku. Albo przedsiębiorca, który ufa jednemu menedżerowi do tego stopnia, że nie zauważa rosnącego konfliktu w zespole.

Emocje są potrzebne, ale potrafią też zamazać obraz rzeczywistości. I wtedy przydaje się ktoś z zewnątrz – ktoś, kto patrzy chłodno i mówi: „Tutaj leży Twój problem”.

Rola zewnętrznej diagnozy

Właśnie tak powstał pomysł na moją markę Doktor Biznes. Wielokrotnie zdarzyło mi się pomóc przedsiębiorcom, którzy sami nie mogli znaleźć przyczyny kłopotów. Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy, a ja zadawałem pytania. Czasem bardzo proste, czasem niewygodne.

Po kilku godzinach okazywało się, że problem jest zupełnie gdzie indziej, niż wszyscy myśleli. A rozwiązanie – dużo prostsze, niż się wydawało. Jeden z moich znajomych, któremu pomogłem wyjść z kryzysu, podsumował to tak: „Ty jesteś jak doktor biznes. Stawiasz diagnozę, wypisujesz receptę… a reszta to już tylko wdrożenie.”

To zdanie oddaje sedno. Własnych problemów często nie widzimy. Ale ktoś z zewnątrz, z doświadczeniem i dystansem, potrafi je dostrzec w kilka minut.

Technologia jako lekarstwo

Diagnoza to jedno, ale leczenie wymaga narzędzi. I tutaj wkracza technologia.

W mojej pracy doradczej bardzo często korzystam z doświadczenia zdobytego jako CEO firmy tworzącej oprogramowanie. Dzięki temu mogę nie tylko wskazać problem, ale też zaproponować rozwiązanie. Czasem jest to wdrożenie gotowych narzędzi – systemu CRM, ERP czy platformy do zarządzania projektami. Innym razem – budowa dedykowanego rozwiązania, które odpowiada na unikalne potrzeby firmy.

Coraz częściej takim lekarstwem jest także sztuczna inteligencja. AI pomaga w automatyzacji zadań, analizie danych, a nawet w podejmowaniu decyzji. Dla wielu firm to ogromna zmiana – nagle okazuje się, że można działać szybciej, efektywniej i z mniejszą liczbą błędów.

Ale żeby to wdrożyć, trzeba najpierw wiedzieć, co naprawdę trzeba uleczyć. A tego nie pokaże żaden gotowy raport – to wymaga diagnozy.

Jak pracujemy z klientami

Kiedy firma zgłasza się do mnie z problemem, zawsze zaczynam od rozmowy. Nie od technologii, nie od oferty, nie od slajdów. Od pytań. Słucham, analizuję, szukam punktów, w których rzeczywistość rozmija się z oczekiwaniami.

Potem przechodzimy do propozycji rozwiązań. Czasem to proste narzędzie do automatyzacji, czasem – szkolenie z wykorzystania AI, innym razem – kompleksowe wdrożenie systemu. Ważne jest, żeby każda rekomendacja była szyta na miarę. Nie ma dwóch identycznych firm i nie ma jednego uniwersalnego lekarstwa.

To podejście działa, bo przedsiębiorcy nie potrzebują ogólnych rad. Potrzebują konkretu – diagnozy, recepty i planu działania.

Dlaczego warto widzieć własne ślepe punkty

Ślepe punkty w biznesie nie znikną same. Wręcz przeciwnie – jeśli je ignorujesz, rosną w siłę. To, co dziś jest drobnym problemem, jutro może stać się kryzysem.

Dlatego warto nauczyć się je rozpoznawać. A jeśli sam nie potrafisz – sięgnąć po pomoc. Bo każdy przedsiębiorca ma ograniczoną perspektywę. Ale biznes nie wybacza ślepoty.

Widziałem firmy, które zbankrutowały, bo nie dostrzegły prostego błędu w kalkulacjach. Widziałem też takie, które po jednej rozmowie zmieniły kierunek i wyszły na prostą.

Różnica polegała na tym, czy miały odwagę spojrzeć na swoje ślepe punkty.

Podsumowanie

Prowadzenie firmy to sztuka balansowania między pasją a rozsądkiem, między wizją a codziennością. To także umiejętność przyznania, że samemu nie zawsze widzi się wszystko.

Ślepe punkty w biznesie istnieją. Mogą dotyczyć finansów, organizacji pracy, emocji albo technologii. Ale każdy z nich można zdiagnozować. A potem – leczyć.

I właśnie w tym tkwi moja rola – łączeniu diagnozy biznesowej z praktyką technologiczną. W pokazywaniu przedsiębiorcom, gdzie naprawdę leży ich problem i jakie narzędzie może go rozwiązać.

Bo najgorsze, co może się wydarzyć, to jazda z pełną prędkością… i nieświadomość, że tuż obok, w martwym polu, czai się zagrożenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koniecznie przeczytaj także